środa, 27 listopada 2013

Mindfulness cz. 4 Jak radzić sobie z nieustannym zamartwianiem?

,,Nawet w strasznych okolicznościach martwimy się o to, co się stanie za chwilę, a nie o to, co dzieje się właśnie teraz''. (R. Siegel)

Dziś przedstawię kilka technik, które mogą być pomocne w radzeniu sobie z martwieniem się. Przyznam się, że obecnie jestem w sytuacji, która zmusza mnie do nieustannego zamartwiania. A według mindfulness zmartwienia są antycypacyjne, a regularna praktyka uważności pozwala sprowadzić swoją uwagę do chwili obecnej, pomaga w nabraniu dystansu do martwienia się na zapas.
Jedną z pomocnych technik jest uświadomienie sobie, że myśli są tylko myślami, JA to JA, a myśli to myśli. Można wyobrazić sobie, że myśli to chmury, ptaki, wszystko co jest w ciągłym ruchu. Obserwujemy je, nie idedntyfikując się z nimi, pozwalamy im ,,odlecieć''. Czasem dobrze jest też nazwać daną myśl (klasyfikowanie myśli) np. jesli dotyczą one planów - ,,planowanie'', wspomnień - ,,wspominanie'' itp, itd. .
Inną z technik jest koncentracja na naturze, która ,,przypomina, że świat ciągle istnieje i nie wszystko jest stracone'' (R. Siegal). Badamy i opisujemy najdokładniej wszystko co w danym momencie widzimy, co pozwala nam zdystansować się do naszych problemów.
Obie techniki możemy stosować podczas formalnej medytacji (siadamy do medytacji, rozpoczynając od koncentracji na oddechu) oraz w ciągu dnia, gdy tylko zauważymy niepokojące myśli
.
Kiedy zauważymy u siebie silne objawy fizyczne towarzyszące lękom, warto wtedy skupić uwagę na ciele, obserwując  rytm oddychania, pobudzenie, tętno, być z tymi uczuciami, a nie tłumić je.
Jednak nasze myśli często związane są z poważniejszymi dolegliwościami fizycznymi takimi jak np. IBS, czyli zespół jelita nadwrażliwego. Wszędzie można przeczytać, że jest to przypadłość psychosomatyczna, dlatego sama dieta i leki nie wystarczą. Non stop martwimy się, że nie możemy normalnie jeść, bacznie obserwujemy swój organizm, doszukujemy się nowych objawów kolejno eliminując z jadłospisu podejrzane pokarmy. Jedzenie staje się obsesją.
Dzięki praktyce uważności możemy zmienić swoje nastawienie do nękających nas dolegliwości.  Dobrym ćwiczeniem są przedstawione wyżej technik polegające na klasyfikowaniu myśli i pozwalaniu im odchodzić. Dzięki temu można uświadomić sobie, że dolegliwości fizyczne mogą być spowodowane przez nasz umysł, a nie przez stosowaną przez nas dietę.

* Wpis na podstawie książki R. Siegel ,,Uważność, trening pokonywania codziennych czynności''.

wtorek, 26 listopada 2013

Mindfulness cz. 3 Praktyka

,,Praktykuj uważność jak sport - im więcej regularnych ćwiczeń, tym bardziej jesteś w formie; im częściej świadomie poświęcasz się praktyce uważności, tym bardziej stajesz się uważny.'' (R. Siegel)

Czy można być uważnym przez cały swój czas? Myślę, że raczej nie, gdyż jak mówi powiedzenie ,,Jeśli macie umysł, bedzie on wędrował''. Dlatego warto zawrzec ze sobą pakt bycia uważnym podczas wykonywania wybranych przez siebie codziennych czynności. Jest to tak zwana praktyka nieformalna i w moim przypadku należą do niej czynności takie jak toaleta poranna, śniadanie, mycie naczyń i droga do i z pracy. Jeśli uda mi się się wykonać je w 70%, a do tego dołączę poranną medytację, lepiej radzę sobie w ciągu dnia, mam lepszy nastrój, co wiecęj - zauważają to też inni.
Natomiast formalna praktyka uważności to po prostu medytacja.  Ja stosuję medytację oddechową i inne warianty medytacji oraz czasem skanowanie ciała, czyli skupianie się kolejno na partiach swojego ciała. Istnieje także medytacja z jedzeniem, której wykonanie nigdy mi się jeszcze nie udało, bowiem podczas jedzenie nawiedza mnie chyba najwięcej myśli zwiazanych z aktualnymi problemami (o tym jak się ich pozbyć będzie kolejny wpis
).

niedziela, 20 października 2013

Mindfulness cz.2 czyli po co martwić?

Martwienie się to ciężka praca, która nikomu jeszcze nie pomogła, ale niejednemu zaszkodziła.”
(Stanisław Grzesiuk ,,Na marginesie życia'')
Podczas swojego życia nieustanie zamartwiamy się. Martwimy się rzeczami dnia codziennego, martwimy się o swoją przyszłość. Odmawiamy sobie wielu rzeczy, bo ,,jeszcze nie teraz'', nie wypada, później. 
A w mindfulness nie ma przyszłości. Jest tylko tu i teraz.
Sokratesie, dlaczego nalegałeś, żeby ze mną biegać, i dlaczego robiłeś wszystkie te skoki i
wybicia, skoro wiedziałeś, że w każdej chwili możesz przypłacić to życiem?
– Czym się tu martwić? Lepiej jest żyć pełnią życia aż do śmierci. (Dan Millman ,,Droga miłującego pokój wojownika'')
No właśnie; po co więc martwić się na zapas? Czy nie lepiej żyć pełnią życia i cieszyć się z tego co mamy w danej chwili?
Łatwo jest powiedziec, gorzej zrobić, ale w ciągu ostatnich kilku tygodni wszystkie sprawy, którymi się naprawdę martwiłam rozwiązały się same. Tak naprawdę traciłam tylko swój czas i energię myśląc o nich, nieustannie wybiegając w przyszłość.
A Wojownik przypomina: ,,Pozostań w teraźniejszości. Nie możesz zmienić przeszłości, a przyszłość nigdy nie będzie taka, jaką zaplanujesz czy na jaką będziesz miał nadzieję''. (Dan Millman ,,Droga miłującego pokój wojownika'')

niedziela, 22 września 2013

,,Zatrzymaj się'', czyli bycie uważnym (mindfulness)

 ,,Gdy uspokoisz swoje myśli, uwolnisz się od niepokoju świata'' (Dan Millman ,,Droga miłującego pokój wojownika) 


,,– Sokratesie, myślę, że...

Za dużo myślisz!" - to cytat z książki ,,Droga miłującego pokój wojownika'' Dana Millmana która wpłynęła niedawno na moje życie. Jest to niezwykle inspirująca autobiografia opowiadająca o uzdolnionym lekkoatlecie, który pewnego wieczoru poznaje starszego mężczyznę, który na zawsze zmieni jego życie, stając się jego niezwykłym nauczycielem, przewodnikiem duchowym. Od tej pory Dan przechodzi długą i niełatwą drogę do bycia wojownikiem, napotykając po drodze na przeszkody takie jak poważny wypadek uniemożliwiający mu kontynuowanie kariery sportowej.
No dobrze, ale kim jest ten wojownik? Wojownik to człowiek charakteryzujący się niezwykłym spokojem w każdej sytuacji, wolnością od ,,zanieczyszczeń umysłu'', wewnętrzną radością, a przede wszystkim świadomością bycia TU I TERAZ.
To właśnie jest midfulness, czyli uważność. Z koncepcją tą zetknęłam się po raz pierwszy czytając książkę o medytacji, w której podkreślano, jak ważna jest uwaga i wewnętrzny spokój nie tylko podczas medytacji, ale także w ciągu całego dnia. Ludzie nieustannie o czymś myślą, wykonując kilka czynności naraz. Podczas swojej pracy często planujemy, rozważamy, martwimy się, wspominamy. A tak naprawdę przeszłość i przyszłość to tylko abstrakcyjne pojęcia, liczy się teraźniejszość, chwila obecna, bo tylko ona jest realna.
Zainspirowana tymi faktami postanowiłam zainteresować się tym głębiej, dowiedziawszy się, że bycie uważnym, kontakt z chwilą obecną ma swoją nazwę- mindfulness. Następnie zupełnie przypadkowo natrafiłam na film pt.,,Siła spokoju'', który oparty był na wspomnianej przeze mnie autobiografii ,,Droga miłującego pokój wojownika''.
W jaki sposób stać się wojownikiem, czy łatwo być uważnym? Nie. Jest to naprawdę trudna droga, ponieważ naturą naszego umysłu jest ,,odpływanie". Z resztą jak mówi nauczyciel-wojownik w przytoczonej przeze mnie książce ,,Umysł zawiera wszelkie przypadkowe, niekontrolowane myśli, które przenikają do świadomości z podświadomości. (...) Umysł jest przeszkodą, utrudnieniem. Jest rodzajem błędu ewolucyjnego w człowieku, naczelną słabością w ludzkim eksperymencie. Mózg może być narzędziem. Potrafi pamiętać numery telefonów, rozwiązywać zagadki matematyczne lub tworzyć poezję. W ten sposób pracuje dla reszty ciała jak traktor. Ale kiedy nie możesz przestać myśleć o tym problemie matematycznym czy numerze telefonu, lub gdy dręczące myśli i wspomnienia pojawiają się bez twojego zamierzenia, to nie jest to działanie twojego mózgu, ale błąkanie się umysłu. Wtedy umysł kontroluje ciebie traktor pędzi na oślep.'' Praktykując mindfulness akceptujemy pojawiające się myśli i uczucia, nie oceniamy ich, nie przylegamy do nich. Kluczowym ćwiczeniem jest oczywiście medytacja. Do tego dochodzi świadome jedzenie (skupianie się na zapachu, smaku, przeżuwaniu, przełykaniu), świadome chodzenie, wykonywanie codziennych czynności, a nawet oddychanie! Ważne żeby być w kontakcie z chwilą bieżącą zarówno wewnątrz jak i na zewnątrz.
Dzięki uważności ,,zatrzymujemy się'', doświadczamy innego, pełniejszego kontaktu z czasem i rzeczywistością, zmienia się nasz stosunek do różnych doświadczeń życiowych, następuje redukcja stresu, poprawa zdrowia psychicznego i fizycznego.
A zatem czas przestać się martwić i rozmyślać ,,co dalej'' (mój poprzedni wpis), i zacząć żyć! 
,,Śmierć nie jest smutna. Smutne jest to, że tak naprawdę większość ludzi nie żyje'' (Dan Millman ,,Droga miłującego pokój wojownika).


niedziela, 8 września 2013

Wracam!

Po długiej nieobecności wracam do bloga. Wracam 
z dyplomem ukończenia drugiej uczelni, z bagażem doświadczeń jakimi są m.in. upragniony wyjazd do Anglii, odkrycie nowej pasji (rolki), poznanie mindfulness (o tym będzie kolejny wpis), zmianą diety (stałam się weganką), spełnieniem jednego z marzeń jakim był obóz taneczny na międzynarodowym festiwalu i kolejnymi wątpliwościami: co dalej, jaki jest mój cel?

niedziela, 14 kwietnia 2013

ANGIELSKI TYDZIEŃ - PODSUMOWANIE

     Nadszedł czas na podsumowanie mojego Angielskiego Tygodnia. Ogólnie jestem zadowolona, wykonałam jednak zadanie tylko w 70%. Bardzo ciężko było mi bowiem powstrzymać się od wchodzenia na polskie strony związane z moimi zainteresowaniami, przez co uświadomiłam sobie jak bardzo jestem uzależniona od internetu.... Do tego w ręce wpadły mi 2 polskie książki, z których z czytaniem próbowałam powstrzymać się do niedzieli, ale nie dałam rady.
Jeśli chodzi o pozostałe elementy takie jak radio, telewizja, pisanie dziennika, to wykonałam założone przez siebie zadania w 100%. Angielski towarzyszył mi podczas porannej toalety, przygotowania posiłków czy zabawy z kotem.
I dzięki temu jeszcze bardziej pokochałam naukę angielskiego :-)
Dlatego nie chcę tak po prostu rozstawać się ze swoim Angielskim Tygodniem. Nie chcę także spędzać tyle czasu w internecie. Postanawiam więc teraz na polskie strony internetowe wchodzić jedynie rano przed pracą, ale po wykonanych wcześniej powtórkach na etutorze. A po pracy nie ma mnie w polskiej sieci (chyba że muszę zrobić coś do pracy czy na uczelnię), a na nurtujące mnie pytania odpowiada mi język angielski.

niedziela, 7 kwietnia 2013

ANGIELSKI TYDZIEŃ

     ,,We all find time to do what we really want to do.''    

          Ponieważ ostatnio zbyt dużo czasu spędzałam przed internetem (wprawdzie czytałam interesujące mnie artykuły, ale czas uciekał mi przez palce), postanowiłam przeznaczyć ten czas na naukę angielskiego, która dotąd ograniczona była przede wszystkim do etutora i podcastów.
         Dlatego stworzyłam ,,angielski tydzień''. Chodzi w nim o to, żeby otaczać się językiem angielskim najbardziej jak się da, w każdej wolnej i tej mniej wolnej chwili.
A jak to będzie wyglądało u mnie?
1. Słuchanie radia angielskiego niemal w każdej chwili (w moim przypadku BBC Radio 4 Extra), które włączam od razu po przebudzeniu. I nie przejmuję się tym, że nie rozumiem wszystkiego, a traktuję to raczej jako możliwość osłuchania się języka. Oczywiście poza radiem słucham moich ulubionych podcastów.
2. Angielska telewizja (na co dzień nie oglądam tv, ale od czasu do czasu zdarza mi się włączyć telewizor. Jednak teraz będzie to tylko angielska stacja. Na Youtube są też fajne angielskie seriale).
3. Strony internetowe w języku angielskim (ponieważ i tak dużo czasu spędzam przed internetem, to w ciągu najbliższego tygodnia nie będę mogła wejść na żadną polską stronę. To co będę chciała przeczytać, przeczytam po angielsku. A jako stronę startową ustawiłam sobie:
http://www.bbc.co.uk/worldservice/learningenglish/
4. Książki (lubię czytać i właśnie wczoraj rozpoczęłam polską książkę, muszę ją jednak zamienić na coś w języku angielskim).
5. Telefon (przestawiłam język domyślny na angielski)
6. Rozmowy (nie mam niestety znajomych, którzy chcieliby rozmawiać tylko po angielsku, dlatego zarejestrowałam się na stronie, na której mogę rozmawiać z ludźmi z całego świata. Na razie tylko piszemy, bo na rozmowy na Skypie nie jestem chyba jeszcze gotowa...)
7. Pisanie (ponieważ prowadzę ostatnio bardzo regularnie ,,Dziennik przyjemności'', wpisy będę robić tylko w języku angielskim).
8. Myślenie po angielsku (będę się starać :-)

No cóż, jestem chyba już gotowa.

Ogłaszam więc, Angielski Tydzień za otwarty!


niedziela, 31 marca 2013

DZIENNIK PRZYJEMNOŚCI

,,Codzienne zapisywanie 3 dobrych rzeczy, które zdarzyły się w ciągu dnia poprawia humor przez cały czas trwania doświadczenia, a jego efekty dają się odczuć jeszcze 6 miesięcy później. Dobrze więc uczynić z tego nawyk''( Seligman M. za Blum R.).

,,Dziennik przyjemności"" założyłam już dawno temu. Jest to miejsce, w którym zapisuję wszystkie przyjemności z każdego dnia (no prawie każdego, bo nie jestem systematyczna, ale staram się). I nie musi to być jakieś wielkie przeżycie; wystarczy dobra kawa, miły telefon czy uśmiech jakiejś osoby. Ludzie najczęściej lepiej pamiętają negatywne zdarzenia i prowadzenie takiego dziennika, może im pomóc w uświadomieniu sobie, że w życiu zdarza się wiele pięknych chwil.
Osobiście ,,Dziennik przyjemności"" pomaga mi, gdy dopada mnie tzw. dołek psychiczny. Wtedy od razu pojawia się uśmiech na twarzy i chce się mi się żyć! :-)

wtorek, 19 lutego 2013

JAK SPRAWIĆ, ŻEBY SIĘ CHCIAŁO? - EFT

,,W konfrontacji strumienia ze skałą, strumień zawsze wygrywa - nie przez swoją siłę, ale przez wytrwałość''. Budda

Każdego z nas, w naszym dążeniu do samorozwoju dopadają sytuacje, podczas których nic nam się nie chce. Zaczynamy wątpić w rozpoczęte działania, doświadczamy spadku energii, negatywnych myśli i braku wiary w powodzenie własnych przedsięwzięć. 
I mnie także dopadł podobny kryzys. Ale na szczęście istnieje technika, dzięki której można poradzić sobie z tymi emocjami. Jest to opisywana już kiedyś przeze mnie technika EFT, która mi osobiście bardzo pomogła.
Wykorzystałam ustawienia typu:
,,Mimo, że nie mam ochoty uczyć się angielskiego, to szczerze i głęboko kocham i akceptuję siebie''
,,Mimo, że dopadł mnie kryzys...
..Mimo, że straciłam motywację...
i tak dalej...
Efekt? 
Zaraz po obudzeniu włączam telefon z podcastami, albo nagranymi przez siebie zdaniami do powtórzenia i robię to z wielkim entuzjazmem :-) Naprawdę polecam!



sobota, 2 lutego 2013

NOWA MEDYTACJA


 ,,Nie medytuj: bądź w medytacji''  Budda
             
Jak pisałam w poprzednim poście, okres w którym się ostatnio znajduję jest bardzo stresujący. Łatwo się przez to denerwuję, błahe rzeczy wyprowadzają mnie z równowagi. Ostatnio złapałam się na tym, że coraz częściej krzyczę na dzieci w szkole.
Moja medytacja też nie przynosiła jakichś spektakularnych rezultatów, nie uspokajała mnie. Pewnego dnia natknęłam się na książkę ,,Medytacje ułatwiają życie’’, w której napisano, że ,,medytacja jest wspaniałym prezentem, jaki możemy sami sobie sprawić’’. Wtedy zdałam sobie sprawę, że tak naprawdę traktuję medytację jako kolejny obowiązek. Codziennie zapisuję ją w mojej liście do zrobienia (ZTD) i po wykonaniu, wykreślam z niej. A co jeśli się nie wyrobię i akurat tego dnia nie starczy mi na nią czasu? Nie, nie może tak być. Medytacja nie ma być kolejnym powodem do stresu... 
Medytacja to kontakt z moim ,,ja’’, bez jakiegokolwiek przymusu, bez poczucia, że stosuję technikę, która pochodzi z zewnątrz. Lorin Roche, autor tej książki napisał, że medytacja powinna być czynnością, na którą niecierpliwie czekam, która jest łatwa i która sprawia mi przyjemność. 
Postanowiłam więc, gdy tylko mi się przypomni, zacząć świadomie oddychać w ciągu dnia. Przez 2 tygodnie, systematycznie po obudzeniu wykonywałam ćwiczenia oddechowe. Gdy tylko coś mnie wytrąciło z równowagi, swoją uwagę kierowałam na głęboki, powolny oddech. Pijąc kawę, delektowałam się jej aromatem i smakiem, poranna kawa stała się więc kolejną formą medytacji. Ćwiczyłam, powtarzałam, aż w końcu głęboki oddech stał się moim nawykiem, stał się przyjemnością. A medytacja przestała w końcu być obowiązkiem :-) 
      Podsumowując, przez lata próbowałam wielu technik. Wszystko jednak było takie wyreżyserowane, wyuczone z książek. Dlatego po jakimś czasie ulegałam pokusie zrobienia sobie przerwy, co sprawiało że wracałam do punktu wyjścia. Dlaczego tak się działo?Może chciałam być za bardzo perfekcyjna w tym co robię, może oczekiwałam zbyt szybkich rezultatów? A może po prostu do medytacji trzeba dojrzeć?