,,Nie medytuj: bądź w medytacji'' Budda
Jak pisałam w poprzednim poście, okres w którym się ostatnio znajduję jest bardzo stresujący. Łatwo się przez to denerwuję, błahe rzeczy wyprowadzają
mnie z równowagi. Ostatnio złapałam się na tym,
że coraz częściej krzyczę na dzieci w szkole.
Moja medytacja
też nie przynosiła jakichś spektakularnych rezultatów, nie uspokajała mnie. Pewnego
dnia natknęłam się na książkę ,,Medytacje ułatwiają życie’’, w której napisano,
że ,,medytacja jest wspaniałym prezentem, jaki możemy sami sobie sprawić’’. Wtedy zdałam sobie sprawę, że tak naprawdę traktuję medytację jako kolejny obowiązek. Codziennie zapisuję ją w mojej liście do zrobienia (ZTD) i po
wykonaniu, wykreślam z niej. A co jeśli się nie wyrobię i akurat tego dnia nie
starczy mi na nią czasu? Nie, nie może tak być. Medytacja nie ma być
kolejnym powodem do stresu...
Medytacja to
kontakt z moim ,,ja’’, bez jakiegokolwiek przymusu, bez poczucia, że stosuję
technikę, która pochodzi z zewnątrz. Lorin Roche, autor tej książki napisał, że
medytacja powinna być czynnością, na którą niecierpliwie czekam, która jest
łatwa i która sprawia mi przyjemność.
Postanowiłam
więc, gdy tylko mi się przypomni, zacząć świadomie oddychać w ciągu dnia.
Przez 2 tygodnie, systematycznie po obudzeniu wykonywałam ćwiczenia oddechowe.
Gdy tylko coś mnie wytrąciło z równowagi, swoją uwagę kierowałam na głęboki,
powolny oddech. Pijąc kawę, delektowałam
się jej aromatem i smakiem, poranna kawa stała się więc kolejną formą medytacji. Ćwiczyłam, powtarzałam, aż w końcu głęboki oddech stał się moim nawykiem, stał się przyjemnością. A medytacja
przestała w końcu być obowiązkiem :-)
Podsumowując, przez lata próbowałam wielu technik. Wszystko
jednak było takie wyreżyserowane, wyuczone z książek. Dlatego po jakimś czasie
ulegałam pokusie zrobienia sobie przerwy, co sprawiało że wracałam do punktu
wyjścia. Dlaczego tak się działo?Może chciałam być za bardzo perfekcyjna w tym co robię, może oczekiwałam zbyt szybkich rezultatów? A może po prostu do medytacji trzeba dojrzeć?
a ponadto celem praktyki medytacyjnej jest jej integracja z codziennością, W tym celu można splatać ją z codziennymi czynnościami, jak droga do pracy, prysznic, śniadanie, kawa, gotowanie obiadu, zamiatanie chodnika... po prostu obserwujemy, doświadczamy niekonceptualnie, bez nazywania. Obserwujemy strumień przepływających przez naszą świadomość myśli i emocji. I po woli stajemy się "nie do ruszenia". Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuń