wtorek, 14 października 2014

Moja medytacja - Vipassana

Medytacja nie jest łatwa. Wymaga czasu i wysiłku, a także wytrwałości, zdecydowania i dyscypliny''. (Henelopa Gunaratana  ,,Vipassana w prostych słowach'')

Odkąd zainteresowałam się medytacją, przetestowałam wiele jej sposobów, ostatecznie decydując się na Vipassana. Jest ona często nazywana  medytacją wglądu lub uważności. Wcześniej najczęściej skupiałam się na dźwiękach otoczenia, ciszy i do tej pory zaczynam od tego moją medytację.
Następnie przechodzę do oddechu, przenosząc na niego moją koncentrację (to najtrudniejsze co może być jak dla mnie) i obserwuję wszystko,co w tym momencie pojawia się w moim umyśle czy ciele. Jest to czysta obserwacja.
Przedstawię w skrócie kilka najważniejszych zasad medytacji Vipassana:
  •  Podczas medytacji skupiamy się na oddechu, który służy za kotwicę i wracamy do niego, gdy zauważymy rozproszenie. (Sam proces oddychania zachodzi tylko tu i teraz).
  • Niczego nie oczekujemy, siedzimy i obserwujemy co się dzieje. Nie oczekujemy żadnych rezultatów.
  • Jesteśmy cierpliwi. Działamy powoli, niczego nie przyspieszając.
  • Akceptujemy wszystko, co się pojawi.
  • Uważnie obserwujemy pojawiające się wyobrażenia zarówno te pozytywne jak i negatywne, ale ani nie trzymamy się ich kurczowo, ani nie odrzucamy.

Vipassana po prostu uczy nas jak być uważnym.


wtorek, 7 października 2014

Moja uważność cd.


,,Wszyscy ludzie świata uwięzieni są w Jaskini swoich własnych umysłów. Jedynie ci nieliczni wojownicy, którzy widzą światło, którzy potrafią wyrwać się na wolność, porzucając wszystko inne, mogą śmiać się wdzięczności w nos’’(Dan Millman ,,Droga miłującego pokój wojownika)

Właśnie minął tydzień od mojego eksperymentu z uważnością. Jak pisałam w poprzednim wpisie, postanowiłam być uważna także przez kolejne dni. Za sukces mogę uznać codzienną, poranną, 45-minutową medytację. Jednak mam wrażenie, że z moją uważnością z każdym dniem jest coraz gorzej. Jak mam zatrzymać ten nieustanny kołowrotek myślowy?  Co z tego, że zauważam myśli (choć to i tak  sukces), skoro robię to zbyt późno? Myśli są silniejsze od wszystkiego innego, wciągają mnie niczym bagno, a gdy się orientuję, jestem już przynajmniej w połowie zanurzona. Postanowiłam poszukać rady w którejś z moich lektur na temat uważności i Henelopa Gunaratana w ,,Vipassana w prostych słowach’’ trochę mnie uspokoił, pisząc że ,,W którymś punkcie tego procesu staniesz nagle twarzą w twarz z szokującą prawdą, że jesteś kompletnie szalony. Twój umysł to hałaśliwy dom wariatów na kółkach, toczący się chaotycznie na łeb na szyję w dół, bez żadnej kontroli i bez nadziei. Nie ma sprawy. Nie jesteś bardziej szalony niż wczoraj. Zawsze tak było, po prostu nigdy wcześniej tego nie zauważyłeś. Nie jesteś bardziej szalony niż ludzie wokół ciebie. W rzeczywistości jedyna różnica jest taka, że ty stawiłeś czoło tej sytuacji, a oni nie. (…) Nie pozwól, żeby to odkrycie wytrąciło cię z równowagi. W rzeczywistości jest to kamień milowy, znak prawdziwego postępu. Już sam fakt, że spojrzałeś prawdzie w oczy, oznacza, że jesteś na dobrej drodze’’.


Z kolei Sokrates w ,,Drodze miłującego pokój wojownika'' zwrócił się do Dana słowami: ,,Zacząłeś Dan, świadomy proces transformacji. Nie można go już cofnąć. Nie ma powrotu. Próba powrotu zakończyłaby się szaleństwem. Teraz możesz tylko iść naprzód. Jesteś na to skazany’’


Hm, a więc jestem na samym początku mojej transformacji...?

wtorek, 30 września 2014

Dzień uważności. Podsumowanie eksperymentu.

,,Myślący umysł jest bardzo użytecznym i potężnym narzędziem, ale jakże cię ogranicza, kiedy przejmuje władzę nad twoim życiem, kiedy nie zdajesz sobie sprawy, że jest tylko drobnym aspektem świadomości, którą jesteś’’ (Eckhart Tolle ,,Cisza przemawia’’)


Podczas mojego ,,dnia uważności’’ nie byłam otoczona ciszą, ani pogrążona w medytacji.  Wręcz przeciwnie. Było głośno, nie byłam sama, a z głośników rozbrzmiewała muzyka.
Ku mojemu zaskoczeniu, o uważności przypomniałam sobie od razu po przebudzeniu. Uśmiechnęłam się do siebie, odczuwając jednocześnie lekkie przerażenie. Czyżby to był lęk?
Szybko wykonałam w głowie plan na dzień związany z moją uważnością. Miałam pamiętać o tym, by:
- ignorować myśli jakie się pojawią i nie utożsamiać się z nimi
- ignorować impulsy, które zmuszają mnie do  wykonywania czegoś w danym momencie
- nie oceniać niczego ani nikogo
- celebrować posiłki, czyli tzw. mindful eating
 Ktoś pewnie oburzyłby się, że zabrakło w moim planie skupiania na oddechu czy właśnie medytacji. Nie miałam na to ani głowy, ani ochoty, a do tego warunków. Moim celem była obserwacja moich myśli. Nawet wyłączyłam MINDFULNESS BELL , czyli dźwięk w telefonie, który próbował przypominać mi o uważności co kilka minut (Czasem mu się to udawało, ale jak wiadomo, nasz mózg szybko się przyzwyczaja, czyli dochodzi do tzw. habituacji).
Ale powróćmy do mojego uważnego dnia. Poranek nie był trudny. Śniadanie zjadłam z pełną uwagą, uświadamiając  sobie tym samym, że wcale nie przepadam za tym, co w tym momencie jem, a robię to tylko dlatego że powinnam (oczywiście w moim mniemaniu).  Następnie zabrałam się za naukę angielskiego. W trakcie robienia powtórek na etutorze pojawił się pierwszy impuls, nakazujący mi sprawdzić jakieś informacje w Internecie. Uległam mu niemal automatycznie, jednak szybko rozpoznałam przyczynę i wróciłam do nauki. W przypadku moich myśli było podobnie. Gdy tylko uświadamiałam sobie, że znów owładnęły mój umysł, natychmiast kierowałam swoją uwagę na coś innego, na to, co w danym momencie widziałam, czułam lub słyszałam. I nawet nie musiałam tych myśli przelewać na kartkę… Najtrudniej było z tymi pozytywnymi, które jak mi się wydawało, mogłyby na chwilę poprawić mój nastrój. Zdawałam sobie jednak sprawę, że nie mogę lgnąć ani do przyjemnych, ani do nieprzyjemnych, ani nawet do neutralnych stanów umysłu. Dziś musiałam sobie po prostu  odpuścić. Co chwilę pojawiały się też myśli związane z planowaniem kolejnego dnia.
Starałam się być uważna niemal podczas każdej wykonywanej przeze mnie czynności. Każdy posiłek był celebrowany, dzięki czemu zauważyłam, że wcale nie potrzebuję tylu jedzenia (mimo, że nie muszę się odchudzać). Starałam się też nie osądzać innych, a miałam ku temu tego dnia sporo okazji. I w tym momencie pomagał mi głęboki, spokojny wdech.
        
  Wytrwałam do końca. Czy jestem z siebie dumna? Czy czuję zadowolenie i radość? Czy jestem spokojniejsza? Niestety, wcale tak nie jest. Choć nie czuję się oczywiście gorzej niż wcześniej.  Jednak mam wrażenie, że w tym momencie to nawet nie ma znaczenia. Mimo, że starałam się nie dopuszczać do siebie przygnębiających myśli, to jednak pozostając uważa, musiałam obserwować  to, co się we mnie aktualnie pojawiało. Widziałam smutek, żal, złość. Wszystko do czego codziennie lgnęłam lub od czego próbowałam uciec.  Nieustannie pojawiały się w moim umyśle różne problemy do rozwiązania, jednak wiedziałam że nawyk ich roztrząsania nie jest konieczny. Nie tego dnia. Teraz wystarczyło nie myśleć, a obserwować. I faktycznie  pojawiające się we mnie uczucia w końcu ulegały osłabieniu.
      W  książce  ,,Cud uważności ‘’ Thich Nhat Hanh radzi, żeby raz w tygodniu zarezerwować sobie taki uważny dzień,  oczywiście połączony ze spokojem, ciszą i medytacją.
Moim głównym celem była na razie obserwacja kłopotliwych myśli. Myślę, że po części mi się udało i jak najbardziej jestem za zarezerwowaniem sobie takiego jednego dnia w tygodniu. Z drugiej strony, skoro w jakimś stopniu udało mi się zapanować nad myślami teraz, to może warto skupić całą swoją uwagę na kolejne dni? Czy jest to jednak możliwe?

,,W stanie uważności widzisz siebie dokładnie takim, jakim jesteś. Widzisz swoje własne egoistyczne zachowanie. Widzisz swoje własne cierpienie. I widzisz też jak sam je tworzysz. Widzisz, jak ranisz innych. Przebijasz się przez warstwę kłamstw, które zwykle sobie powtarzasz i widzisz to, co naprawdę jest. Uważność prowadzi do  mądrości’’ (Henelopa Gunaratana ,,Medytacja Vipassana w prostych słowach'')

niedziela, 28 września 2014

Dzień uważności - ekperyment cz. 1

,,Myślenie jest przymusowe: nie można przestać myśleć, tak przynajmniej się wydaje. Jest również niczym nałóg: nawet nie chcesz przestać, przynajmniej do czasu, aż cierpienie spowodowane przez ten nieustanny umysłowy szum nie stanie się nie do zniesienia. W stanie jawy nie korzystasz z myśli, lecz myśl korzysta z ciebie''. (Eckhart Tolle ,,Czas przebudzenia'' - wywiad)

     
Według Eckhart’a Tolle, gdy wpadamy w pułapkę cierpienia, nasza motywacja do przebudzenia jest większa niż wtedy, kiedy otaczają nas przyjemności.  Strata często traktowana jest przez wielu ludzi jako utrata sensu życia. Wszystko staje się bezsensowne i bez celu. Myślimy o przeszłości, o tym co utraciliśmy,  utożsamiając się z naszymi myślami i emocjami i jednocześnie stwarzając fałszywe spostrzeganie siebie, które pochodzi z umysłu i jest uwarunkowane właśnie przeszłością. Jak mówi Eckhart Tolle, ,,fałszywe ja nigdy nie jest na dłużej szczęśliwe ani zaspokojone. Jego normalny stan charakteryzuje niepokój, strach, niedowartościowanie i niespełnienie. Mówi, że szuka szczęścia, a przy tym ciągle stwarza konflikty i nieszczęścia’’.

I ja akurat znalazłam się w takim punkcie mojego życia. I mimo, że staram się praktykować MINDFULNESS, to myśli na temat przeszłości i tego co utraciłam, nie dają mi spokoju. Tak naprawdę, to często celowo pogłębiam się w tym depresyjnym śnie i wcale nie mam ochoty wrócić na ziemię. Chcę myśleć o tamtych czasach, a także wyobrażać sobie pozytywną przyszłość, albo i nie. A potem cierpię.
Jednak w pewnym momencie myśli te tak zawładnęły moim umysłem i moje cierpienie sięgnęło zenitu. Stwierdziłam że dłużej już tak nie mogę. Postanowiłam przelać je wszystkie na papier. Pisałam i pisałam, zapisując wszystko, co aktualnie przychodziło mi do głowy. Oczywiście jedną z myśli była myśl typu ,,od jutra będę uważna’’, ale sama wiem, że to wcale nie jest takie łatwe. Nagle zadałam sobie pytanie. A gdybym tak mogła przez JEDEN DZIEŃ, tylko przez JEDEN DZIEŃ totalnie ignorować moje myśli, gdy tylko sobie je uświadomię? Co by się wtedy stało? Chwilę zawahałam się, poczułam nawet lekkie przerażenie (jak to, nie będę mogła już myśleć o tym i o tamtym?), a potem stwierdziłam: tak, to jest najodpowiedniejszy moment. I mimo, że nie będę mieć tego dnia nawet warunków do medytacji, to jestem zdecydowana.To będzie mój eksperyment. 


piątek, 29 sierpnia 2014

Jak nauka języków obcych stała się moją pasją? (w końcu)

,,Mówi się, że kto zna języki obce, widzi wyraźniej świat. Każdy język wyraża inny punkt widzenia'' Alessandro D'Avenia

Zawsze zazdrościłam ludziom, którzy pisali o swojej miłości do języków obcych. Z kolei ja zawsze musiałam się motywować na każdy kroku, uczyłam się z konieczności i często robiłam zbyt długie przerwy w nauce. Mój blog między innymi miał być motywacją do nauki.
Jednak jakiś czas temu moje podejście zaczęło się zmieniać. Pewnie nikogo nie zdziwi, że bardzo duże znaczenie miał wyjazd za granicę. Przebywałam we francuskojęzycznych krajach, ale na początku porozumiewałam się jedynie po angielsku. Z czasem stopniowo zaczęłam przyswajać francuski, ale nie miałam tak naprawdę żadnych podstaw gramatycznych (uczyłam się z ,,Blondynki na językach’’ Beaty Pawlikowskiej). Mój pobyt nie był długi, więc nie nauczyłam się wiele, ale po powrocie zostałam odmieniona. O tym, że znajomość angielskiego jest niezbędna wiedziałam od zawsze. Ale skoro nie miałam okazji do jego używania, moja motywacja nie była tak wysoka. Teraz nie mogę się więc oderwać od jego nauki. Z francuskim było gorzej, bo wcześniej ciężko przychodziła mi jego nauka. Ale po powrocie do Polski po prostu zapałałam miłością do tego jakże pięknego języka (pomogła mi też słynna metoda 20 pomysłów, czyli wypisanie minimum 20 zdań typu ,,dlaczego warto uczyć się języka francuskiego'').

A z jakich pomocy korzystam podczas nauki?

Język angielski:
- etutor.pl
- słuchanie podcastów (moje ulubione: earnenglish.britishcouncil.org)
- oglądanie filmików na youtube (np. różnych angielskich konwersacji)
- interpals.net (czyli wirtualne znajomości z ludźmi z różnych zakątków świata)

Język francuski:
- Supermemo w wersji mobilnej

- ,,Blondynka na językach'' Beaty Pawlikowskiej

Jakie rady dla innych? 
Jeśli nie macie okazji do wyjazdu za granicę, spróbujcie znaleźć kogoś, z kim moglibyście porozmawiać w obcym języku, starajcie się chodzić do miejsc, do których uczęszczają obcokrajowcy. Ta druga opcja zawsze mi pomaga :-)

poniedziałek, 18 sierpnia 2014

W dążeniu do minimalizmu.

„Łatwiej jest luksusowo urządzić pokój przez usunięcie z niego mebli niż przez ich wstawienie” – Francis Jourdain


Do minimalizmu ciągnęło mnie już od dawna i nawet nie pamiętam jak i kiedy się to zaczęło. Nie wiedziałam jednak, że moje podejście do życia posiada jakąś nazwę. Słowo ,,minimalizm’’ kojarzyło mi się głównie ze sztuką. Okazało się jednak, że może wiązać się ze stylem życia i powstało już wiele blogów i książek na jego temat.
W moim przypadku to nie jest chęć podążania za modą, za jakimś nowym nurtem. To po prostu mój sposób bycia już od dłuższego czasu, który wciąż ewoluuje.


W  jaki sposób objawia się mój minimalizm?
  1. Wypchanym po brzegi szafom mówię Nie! W jednym z postów pisałam, żeby używać na co dzień swoich najlepszych rzeczy (czyt.TO CO NAJLEPSZE NA CO DZIEŃ, dlatego sukcesywnie pozbywam się większości ubrań, których nie noszę, w których nie czuję się do końca dobrze, które trzymam tylko z sentymentu lub które średnio mi się podobają. Pozbywam się też skłonności oszczędzania najlepszych rzeczy na później, gdyż ,,życie jest krótkie. Każdy dzień się liczy – po co go marnować, zakładając coś, co do Ciebie nie pasuje?’’ ( Jennifer L. Scott ,,,Lekcje Madame Chic’’). To samo dotyczy kosmetyków (olej kokosowy to w moim przypadku podstawa) oraz innych przedmiotów. Co jakiś czas dokonuję przeglądu i wyrzucam niepotrzebne drobiazgi (podobno gromadzenie wiąże się z lękiem?). Zdaję sobie sprawę, że zostawianie niektórych, nieużywanych rzeczy z nadzieją, że się kiedyś przydadzą nie zdaje egzaminu, gdyż najczęściej zapominamy o ich istnieniu w momencie gdy są one potrzebne. Najgorzej jest z książkami, ponieważ posiadam tylko te wartościowe. Jednak gdyby była możliwość, wymieniłabym je na wersję elektroniczną. Zawsze byłam dumna ze swojego internetowego porządku. Wszystkie strony w zakładkach miałam posegregowane tematycznie w foldery. Jednak tak naprawdę nigdy do nich nie zaglądałam. Postanowiłam więc usunąć większość (jakieś 85%) i wcale ich mi nie brakuje. Im mniej rzeczy posiadamy, tym bardziej je doceniamy. Chciałabym otaczać się przedmiotami, które sprawiają mi przyjemność, a nie przytłaczają. A według feng shui nagromadzone, nieużywane przedmioty tylko blokują naszą energię.
  2. Nie jestem ogarnięta manią konsumpcji. Nigdy nie byłam fanką kupowania pamiątek i innych ,,dupereli’’ :P Nigdy nie przepadałam za bieganiem bez celu po centrach handlowych, oglądaniem i przymierzaniem nowych ubrań, które nie były mi potrzebne. Nie interesowały mnie też promocje, nie kupowałam pod wpływem impulsów.  Jeśli niczego nie potrzebowałam, po prostu nie wchodziłam do sklepu, uważając że to strata czasu i energii. Robienie zakupów jako remedium na stres nigdy mnie nie przekonywało.
  3.   Jedzenie. Nie jestem na diecie, ale nie cierpię nadmiaru pożywienia w mojej lodówce lub jeszcze gorzej - na moim talerzu. Zbyt duża ilość jedzenia odbiera mi radość z konsumowania. Wolę mieć mniej pożywienia na talerzu i delektować się nim, jedząc wolno, a później ewentualnie dołożyć sobie więcej niż się przejadać. Wolne jedzenie może być także okazją do praktykowania UWAŻNOŚCI (tzw. mindful eating), ale od razu muszę przestrzec - jest to znacznie trudniejsze niż się wydaje.
  4. Nadmiar informacji. ,,Śmieciowe jedzenie’’ szkodzi naszemu zdrowiu, podobnie jak ,,śmieciowe informacje’ szkodzą naszym umysłom. Nigdy nie byłam fanką telewizji, a telewizor byłby ostatnią rzeczą, jaką wyposażyłabym swoje mieszkanie. Telewizja dostarcza nam w większości jedynie pustych kalorii. Niestety wciąż nieustannie poddaję się bombardujacym mnie informacjom w Internecie, dlatego w moim przypadku nie obejdzie się bez dyscypliny. Postanowiłam ograniczyć czas poświęcony przeglądaniu stron internetowych do około godziny dziennie. (Z wyjątkiem kontaktowania się znajomymi,
    gdyż np. Facebook Messenger ostatnio znacznie wypiera pisanie smsów). A jeśli już o Facebooku mowa, usunęłam z niego wielu znajomych, z którymi i tak nie utrzymuję kontaktów, a 99 zaproszeń czeka na akceptację (i raczej się już nie doczeka).
  5. Nadmiar myśli. Koncepcja ,,mniej znaczy więcej'' dobrze komponuje się z filozofią MINDFULNESSJeśli uda mi się być uważną i obserwować swoje myśli, łatwiej jest mi ignorować te zbędne. Z resztą jak pisze Eric Weiner (,,Geografia szczęścia’’) podczas swojej podróży po Tajlandii: ,,Myślenie szczęścia nie daje’’ , a zwrot ,,nie myśl za wiele’’ należy podobno do typowych tajskich zwrotów. Może warto wziąć z nich przykład?

poniedziałek, 11 sierpnia 2014

Mniej to więcej - moja relacja z podróży.


,,Mniej to więcej'' (Ludwig Mies van der Rohe)

Żyjemy w świecie, w którym możemy mieć niemal wszystko. Prawie każdy posiada telefon (tudzież smartfona), komputer, dostęp do internetu, co wiąże się z dostępem do setek informacji. Niemal w każdym mieście istnieją wielkie centra handlowe,  w których można kupić prawie wszystko.  Jak grzyby po deszczu powstają coraz to nowsze uczelnie, w których może studiować każdy, bez względu na to, czy się nadaje czy nie - wystarczy tylko mieć pieniądze. I to właśnie dla nich poświęcamy swoje życie, swój jakże drogocenny czas, którego brakuje nam potem dla rodziny, dla znajomych, dla siebie. Pędzimy przez życie niezauważalnie, zachowując się jak automaty. Praca, dom, praca, dom, w którym i tak nie mamy już na nic siły.

 ,,Jeżeli zrezygnujemy z posiadania zbyt wielu rzeczy, będziemy potrafili docenić to wszystko, co przynosi satysfakcję duchową, emocjonalną, intelektualną’’ Dominique Loreau ,,Sztuka prostoty’’




Ostatnie miesiące spędziłam w kraju, w którym jest jednak inaczej.
W kraju, w którym relacje rodzinne ceni się wyżej niż pieniądze, poświęca się jej najwięcej czasu i to ona jest źródłem szczęścia. W kraju, w którym dostęp do internetu jest bardzo ograniczony, a większość ludzi nie posiada nawet komputera. W kraju, w którym zakupy robi się na pobliskim bazarze lub w małych, bardzo słabo wyposażonych sklepach. W kraju, w którym ludzie nie wiedzą co to kredyt i nie żyją ponad stan. W kraju, w którym nikt się nie śpieszy i ma się wrażenie, że czas jest nieograniczony. W kraju, dzięki któremu mogłam docenić wszystko to, co mam w Europie, a jednocześnie spojrzeć na otaczający mnie w porównaniu do tego kraju dobrobyt z innej perspektywy. W kraju, dzięki któremu mój i tak minimalistyczny świat, staje się jeszcze bardziej minimalistyczny...



,,Obfitość nie uczy wdzięku ani elegancji. Niszczy duszę i pozbawia wolności’’ (Dominique Loreau ,,Sztuka prostoty’’)


piątek, 1 sierpnia 2014

To co najlepsze na co dzień

,, Traktuj każdy dzień, jakby był świętem, używając na co dzień swoich najlepszych rzeczy". 


Cytat ten pochodzi z książki ,, Lekcje Madame Chic", napisanej przez Amerykankę mieszkająca przez pewien czas we Francji, na podstawie obserwacji życia i obyczajów francuskich rodzin. Autorka pisze dalej: ,, Unikaj tej jakże częstej pułapki „oszczędzania najlepszych rzeczy na później”. Jak wiadomo, to „później” rzadko kiedy przychodzi!"
Stwierdzenie to można śmiało odnieść do filozofii MINDFULNESS,  zgodnie z którą życie toczy się tu i teraz. Nieustannie odkładamy wszystko na później. Rzucamy się w wir obowiązków, wierząc że kiedyś nadejdzie czas na przyjemności. Jakże często słyszę od moich bliskich:
- Tę śliczną sukienkę założę na jakąś lepszą okazję. 
- Nie mam teraz czasu, książki przeczytam dopiero na emeryturze. 
Czy warto odkładać przyjemności na później,  skoro jak śpiewa Anna Maria Jopek ,, Życie przecież po to jest, żeby pożyć"? Pisałam już w poście o PUŁAPCE ,, A GDYBY TYLKO", że często wykreowana przez nas przyszłość nigdy nie nadchodzi. Życie toczy się właśnie teraz :-)


sobota, 12 lipca 2014

Wszystko się zmienia

,,Śmierć nie jest smutna. Smutne jest to, że tak naprawdę większość ludzi nie żyje'' (Dan Millman ,,Droga miłującego pokój wojownika).

       Ostatnie miesiące spędziłam bardzo daleko, z dala od internetu, telewizji i pracy, dzięki czemu trochę łatwiej było mi praktykować UWAŻNOŚĆ, miałam też więcej czasu na medytację. (Niestety oczywiście mój podstępny umysł zawsze znalazł jakąś wymówkę, żeby mnie od tego odwieść). 
Pewnej nocy miałam sen niczym sen Dana Millmana z ,,Drogi miłującego pokój wojownika". Śniło mi się bowiem, że budząc się w wieku 47 lat odkryłam, iż dotychczasowe życie upłynęło mi nieubłaganie szybko, nic szczególnego się w nim nie wydarzyło, wszystko wokół się zmieniło, a ja nawet nie wiedziałam kiedy. Moje wspomnienia były mgliste i niewyraźne, a ja wciąż siedziałam w martwym punkcie, czekając na lepsze czasy.
Mój sen przypomniał mi o praktyce UWAŻNOŚCI. Wiedziałam, że w końcu moja idylla się skończy, postanowiłam więc przeżywać kolejne dni, jakby były ostatnim dniem moich wakacji.
Dlatego przytoczę dziś dość obszerny fragment z książki Henelopy Gunaratana ,,Medytacja Vipassana w prostych słowach’’, o którym sobie wtedy przypomniałam (książkę tę mam zawsze przy sobie czyt. ,,CO POMAGA MI W PRAKTYCE MINDFULNESS'') i który trafnie opisuje sytuację z mojego snu. To przerażające odkrycie, ale bardzo realne. Jednak nasze życie wcale nie musi tak wyglądać. 
,,Z punktu widzenia buddyzmu, my - ludzie, żyjemy w bardzo dziwny sposób. Rzeczy ulotne postrzegamy jako trwałe, pomimo tego, że wszystko wokół nas się zmienia. Proces zmian jest stały i niezmienny. Kiedy czytasz te słowa, twoje ciało starzeje się, lecz nie zwracasz na to uwagi. Książka, którą trzymasz w ręku, niszczeje. Druk zamazuje się, a kartki niszczeją. Mury wokół ciebie murszeją. (…) Na to również nie zwracasz uwagi. Pewnego dnia rozglądasz się dookoła. Twoje ciało jest pomarszczone i zniszczone, wszystko cię boli. Książka pożółkła i stała się bezużyteczna; budynek stał się ruiną. A ty tęsknisz za straconą młodością i płaczesz, bo straciłeś to, co do ciebie należało. Skąd bierze się to cierpienie? Bierze się z braku uwagi. Nie obserwowałeś życia wnikliwie. Nie zauważyłeś wciąż zachodzących w świecie zmian wtedy, gdy one następowały’’.

Możesz jednak spróbować przystosować się do tych zmian i czerpać radość właśnie z zachodzących procesów. Trzeba się jednak tego dopiero nauczyć, ale Gunaratana zapewnia ,,To tylko kwestia czasu i ćwiczeń’’. 


Doświadczaj życia!





czwartek, 10 lipca 2014

Językowy tydzień. A może i dłużej...?

,,Mówi się, że kto zna języki obce, widzi wyraźniej świat. Każdy język wyraża inny punkt widzenia''  Alessandro D'Avenia

Prawie rok temu wymyśliłam sobie spędzenie całego tygodnia w otoczeniu języka angielskiego niemal ze wszystkich stron. Zakazane były wtedy polskie książki, internet, telewizja, nawet pisanie w ojczystym języku. Szkoda tylko, że nie obchodziłam takiego ANGIELSKIEGO TYGODNIA częściej. Może nie miałam wtedy aż tak dużej motywacji? 
W tym roku także chcę skorzystać z podobnej opcji, będzie to jednak tydzień związany nie tylko z językiem angielskim, ale także i francuskim, do którego znów powróciłam. Tym razem jestem bardziej zmotywowana, ponieważ czeka mnie długi wyjazd, podczas którego tylko tymi językami będę mogła się posługiwać.
Zaczynam więc od jutra (tradycyjnie od poniedziałku hehe :P) A pod koniec tygodnia zdam relację.
Przypomnę jeszcze jak ten tydzień będzie u mnie wyglądał:
    1. Słuchanie radia angielskiego niemal w każdej chwili (w moim przypadku BBC Radio 4  i Radio 4 Extra), które włączam od razu po przebudzeniu oraz podcastów.
    2. Jeśli telewizja, to tylko po angielsku.

 3. Strony internetowe tylko w języku angielskim (to chyba największe wyzwanie)
   4.Rozmowy (niestety tylko poprzez Interpals)
   7. Pisanie (,,Dziennik przyjemności'' i inne notatki).
   8. Myślenie po angielsku (będę się starać, coraz lepiej udaje mi się kontrolować swoje myśli - MINDFULNESS)
   9. I systematyczna nauka zarówno angielskiego i jak i francuskiego, na którą składają się regularne lekcje (m.in. etutor) w internecie, audycje, książki i aplikacje w telefonie.

 A więc, jutro zaczynamy!!! :-)

niedziela, 6 kwietnia 2014

Co pomaga mi w praktyce mindfulness?

,,Po prostu: odrzuć przeszłość - już jej nie ma. Odrzuć przyszłość - jeszcze nie nadeszła. Odrzuć te wszystkie śmiecie. Skoncentruj całą energię ,,tu i teraz''. Przeżyj ten moment tak intensywnie jak potrafisz, a poczujesz życie.'' Osho

Gdzieś przeczytałam, że praktykowanie UWAŻNOŚCI jest jedną z najtrudniejszych czynności, ale zarazem jedną z najbardziej opłacalnych w życiu. To, że bycie uważną jest cholernie trudne, doświadczam nieustannie na własnej skórze. Jednak bywają chwile, podczas których jestem tu i nigdzie indziej. Cieszę się tym, co aktualnie przeżywam, z uważnością obserwuję to, co mnie otacza, słucham i czuję. Ale bywają też dni, podczas których myśli biorą nade mną górę, a dzień mija w totalnym chaosie.  
Z pomocą przychodzą mi książki, które skutecznie motywują mnie do uważności. Jedną z nich jest ,,Uważność. Trening pokonywania codziennych trudności'' R. Siegiel, w której autor wielokrotnie podkreśla, że myśli są tylko myślami i nie warto brać ich na poważnie. Thich Nhat Hanh w ,,Cudzie uważności'' pisze zaś, że raz w tygodniu warto zarezerwować sobie dzień uwagi i poświęcić go praktyce uważności, dzięki czemu po jakimś czasie, świadomość bycia uważnym zacznie przenikać do innych dni (ja mimo wszystko staram się robić to codziennie). Czcigodny Henelopa Gunaratana w  ,,Medytacja Vipassana w prostych słowach'' cały czas przypomina o  oddechu, o koncentracji na każdej czynności i o świadomym wykorzystywaniu martwych chwil (np. podczas czekania w kolejce). I moja ulubiona ostatnio pozycja ,,Gdziekolwiek jesteś. Bądź'', w której Jon Kabat-Zinn w sposób wyjaśniający i przekonywujący nieustannie podkreśla, żeby się po prostu ,,zatrzymać''.
      Oprócz książek jest jeszcze coś, co czasem mniej lub bardziej skutecznie przypomina mi o byciu mindful. Jest to aplikacja w moim telefonie stworzona przez wspomnianego już wcześniej Thich Nhat Hanh ,,Mindfulness bell'', która polega na regularnym wybijaniu dźwięku (w tym przypadku jest to gong) co jakiś czas (określony przez nas). Mój gong wybija przeważnie co 5-15 minut, a ja w tym momencie zatrzymuje się i biorę głęboki oddech. Niestety jestem początkującym praktykiem i często po prostu go nie słyszę, albo ignoruję. Ale wierzę, że praktyka czyni mistrza,przypominając sobie o pewnym badaniu (,,Eksperyment intencjonalny'' L. McTaggart), podczas którego sprawdzano czy uczestnicy potrafią wykryć błysk światła oraz przerwy pomiędzy światłem trwale zapalonym. Osoby niemedytujące opisywały błyski jako jedno, nieustannie palące się światło, natomiast praktykujący medytację wykrywali błyski i odróżniali je od palącego się światła. Badanie potwierdza więc, że medytacja zwiększa odbiór w mózgu, zwiększając wrażliwość na bodźce, a ten fakt pociesza mnie, że być może za jakiś czas żaden dźwięk gongu z mojego telefonu nie umknie mojej uwadze :-)

poniedziałek, 10 marca 2014

A Ty do czego dążysz? Czyli o mindfulness i pułapce ,,a gdyby tylko...''.

,,Przyszłość obiecuje spełnienie, przyszłość obiecuje zabawienie (...). Jedynym problemem jest to, że przyszłość nigdy nie nadchodzi. Życie jest zawsze teraz''. (Eckhart Tolle)
 

        Czy często uciekasz od swojego niezadowolenia, pocieszając się, że kiedyś będzie lepiej? Myślisz, że gdy tylko schudniesz, zdobędziesz odpowiednie wykształcenie, dostaniesz lepszą pracę, spotkasz odpowieniego partnera, to twoje życie zmieni się na lepsze? Czytasz poradniki, w których aż roi się od haseł typu znajdź swój cel, dąż do swojego celu. Wyznaczasz więc je pilnie, wyobrażając sobie co będzie, kiedy już je osiągniesz, zamiast skupić się na teraźniejszości, gdyż jak twierdzi cytowany przeze mnie Eckhart Tolle, ta przyszłość nigdy nie nadejdzie. A wyniki badań wskazują, że wcale nie uszczęśliwia nas to, co założyliśmy, że może dać nam szczęście. Jeśli nasze podstawowe potrzeby nie zostaną zaspokojone, to ani bogactwo, ani wymarzony partner nie uczynią nas szczęśliwszymi.To samo dotyczy mieszkania w kraju, w którym zawsze jest ciepło i świeci słońce. Molesta w swojej piosence śpiewa ,,Trzeba przetrwać zimę, żeby poczuć wiosnę''. Szybko przyzwyczajamy się do ładnej pogody i wcale nie jesteśmy tam szczęśliwsi.
Przez lata uczymy się, studiujemy, wierząc, że gdy zdąbędziemy wykształcenie, to znajdziemy dobrą pracę i...życie stanie się usłane różami? Niestety większość z nas doznaje bolesnego rozdźwięku marzeń z rzeczywistością i żalu przepełnionego pytaniami ,,Po co ja się tyle uczyłem?''. I tak wielu z nas zamiast  wymarzonego zawodu z tak zwanej górnej półki, staje się (w swoim miemaniu)  ,,zwykłymi robolami'', narzekającymi na niesprawiedliwość świata. I nawet ta wiedza, którą zdobyliśmy nie daje nam szczęścia. Czcigodny Henepola Gunaratana w swojej książce ,,Vipassana w prostych słowach'' pisze ,,Nieważne czego się nauczyłem. Trzeba zapomnieć o teoriach, stereotypach i uprzedzeniach. Pragnę zrozumieć prawdziwą naturę życia. Chcę wiedzeć jak to jest żyć naprawdę''. Tak więc, czy naprawdę stajemy się ,,zwykłymi robolami''? A może wystarczy zmienić swoje nastawienie? Może wystarczy nauczyć się cieszyć tą zwykłą codziennością?
     Na koniec przytoczę cytat z mojej ulubionej książki ,,Droga miłującego pokój wojowSnika". Zdobywający sukcesy i marzący o sławie młody lekkoatleta podczas rozmowy z pracującym na stacji benzynowej starcem, który próbował wskazać mu właściwą drogę życia, oburzył się:
– A więc mam zestarzeć się, siedząc na tej stacji benzynowej tak jak ty?(...)
Sokrates z niezmąconym spokojem uśmiechnął się.
– Nie myl tego miejsca, Dan, ani twojego nauczyciela z czymś innym – powiedział cicho. – Rzeczy i ludzie nie zawsze są takie, na jakie wyglądają. Mnie określa wszechświat, a nie ta stacja. A co do tego, dlaczego powinieneś tu zostać i co możesz zyskać – to czyż nie jest to oczywiste? Zobacz, ja jestem w pełni szczęśliwy, a ty?

    Według filozofii MINDFULNESS jeśli patrzymy na świat ,,uważnie'' i widzimy rzeczy takimi jakie one są, bez wypaczeń,życie wówczas staje się bogatsze, ale tego bogactwa nie da się opisać, jeśli sami go nie doświadczymy.

I choć jest to bardzo trudna droga, to podobno się opłaca, weź więc głęboki oddech i ciesz się tą chwilą.


poniedziałek, 6 stycznia 2014

Recepta na szczęście?

           Według naukowców jednym z najszczęśliwszych ludzi na świecie jest pewien buddyjski mnich. W jego mózgu bowiem wykryto aktywność fal najwyższych częstotliwości - fal gamma. Dla przypomnienia mózg podczas swojej aktywności generuje potencjały elektryczne. Są to fale mózgowe, które przekazują impulsy między neuronami. W stanie czuwania występuje dominacja fal beta o zakresie częstotliwości 15-30 Hz, charakterystycznych dla normalnego stanu myślenia, towarzyszące stanom czujności, wzburzeniu, napięcia czy lęku. Fale alfa o zakresie częstotliwości 8-12 Hz obecne są wtedy, gdy umysł jest rozbudzony i zrelaksowany, wiążą się z relaksacją fizyczną i psychiczną. Fale theta o zakresie częstotliwości 4-7 Hz służą intuicyjnemu zrozumieniu i jeszcze bardziej podnoszą receptywność oraz zdolność rozwiązywania problemów. Praktyka medytacji umożliwia świadome poddanie systemu nerwowego dominacji fal alfa lub theta, co sprzyja procesom intelektualnym, oraz ułatwia uczenie się. 
Częstotliwość fal gamma zmienia się od 40 do 100Hz. Zaburzenia tych fal prawdopodobnie przyczyniają się do wywołania depresji lub schizofrenii. Zaczęto nawet nazywać je naturalnymi antydepresentami. Badania pokazują, że na aktywność fal gamma ma wpływ medytacja. Potwierdzono także wpływ uważności na funkcjonowanie mózgu, a także jego strukturę. Aktywność fal gamma u regularnie medytujących utrzymuje się nawet po zaprzestaniu medytacji. 
Według wspomnianego ,,buddy'' medytacja może zmienić mózg i przyczynić się do utrzymania poczucia szczęścia. Potwierdzają to badania naukowe. Udowodniono przede wszystkim aktywację w prawej korze przedczołowej u ludzi przygnębionych, niż w lewej. Natomiast mózgi ludzi zadowolonych z życia i mniej skłonnych do zmartwień wykazują większą aktywność w lewej korze przedczołowej. 
Zatem czy medytacja i uważność są receptą na szczęście? Jak długo trezeba medytować, żeby to szczęście osiągnąć? Okazuje się, że korzyści przynosi już kilka godzin tygodniowo, czego przykładem jest badanie grupy zestresowanych biotechnologów. Mózg grupy medytującej 3 godziny tygodniowo, wykazywał większą aktywność w lewej korze przedczołowej niż mózg grupy niemedytującej. Grupa medytująca zobserwowała także u siebie poprawę nastroju.
Przeprowadzono także inne badania, w których wzięli udział ludzie medytujący średnio 6 godzin tygodniowo przez około 9 lat. Grupę tę porównano z grupą osób niemedytujących. Rezonans magnetyczny wykazał grubszą korę mózgową u ludzi medytujących. Im więcej czasu poświęcono na medytację, tym stopień grubości kory był większy.
Kolejne badania odkryły, że oprócz kory mózgowej zmienia się także część rdzenia mózgowego, odpowiedzialnej za wydzielanie serotoniny, która jest neuroprzekaźnikiem regulującym nastrój. 
Czcigodny Henepola Guranatana w swojej książce Vipassana mmówi, że ,,Twoja droga do wyzwolenia mierzona jest ilością przemedytowanych godzin". Zatem medytujmy!