poniedziałek, 18 sierpnia 2014

W dążeniu do minimalizmu.

„Łatwiej jest luksusowo urządzić pokój przez usunięcie z niego mebli niż przez ich wstawienie” – Francis Jourdain


Do minimalizmu ciągnęło mnie już od dawna i nawet nie pamiętam jak i kiedy się to zaczęło. Nie wiedziałam jednak, że moje podejście do życia posiada jakąś nazwę. Słowo ,,minimalizm’’ kojarzyło mi się głównie ze sztuką. Okazało się jednak, że może wiązać się ze stylem życia i powstało już wiele blogów i książek na jego temat.
W moim przypadku to nie jest chęć podążania za modą, za jakimś nowym nurtem. To po prostu mój sposób bycia już od dłuższego czasu, który wciąż ewoluuje.


W  jaki sposób objawia się mój minimalizm?
  1. Wypchanym po brzegi szafom mówię Nie! W jednym z postów pisałam, żeby używać na co dzień swoich najlepszych rzeczy (czyt.TO CO NAJLEPSZE NA CO DZIEŃ, dlatego sukcesywnie pozbywam się większości ubrań, których nie noszę, w których nie czuję się do końca dobrze, które trzymam tylko z sentymentu lub które średnio mi się podobają. Pozbywam się też skłonności oszczędzania najlepszych rzeczy na później, gdyż ,,życie jest krótkie. Każdy dzień się liczy – po co go marnować, zakładając coś, co do Ciebie nie pasuje?’’ ( Jennifer L. Scott ,,,Lekcje Madame Chic’’). To samo dotyczy kosmetyków (olej kokosowy to w moim przypadku podstawa) oraz innych przedmiotów. Co jakiś czas dokonuję przeglądu i wyrzucam niepotrzebne drobiazgi (podobno gromadzenie wiąże się z lękiem?). Zdaję sobie sprawę, że zostawianie niektórych, nieużywanych rzeczy z nadzieją, że się kiedyś przydadzą nie zdaje egzaminu, gdyż najczęściej zapominamy o ich istnieniu w momencie gdy są one potrzebne. Najgorzej jest z książkami, ponieważ posiadam tylko te wartościowe. Jednak gdyby była możliwość, wymieniłabym je na wersję elektroniczną. Zawsze byłam dumna ze swojego internetowego porządku. Wszystkie strony w zakładkach miałam posegregowane tematycznie w foldery. Jednak tak naprawdę nigdy do nich nie zaglądałam. Postanowiłam więc usunąć większość (jakieś 85%) i wcale ich mi nie brakuje. Im mniej rzeczy posiadamy, tym bardziej je doceniamy. Chciałabym otaczać się przedmiotami, które sprawiają mi przyjemność, a nie przytłaczają. A według feng shui nagromadzone, nieużywane przedmioty tylko blokują naszą energię.
  2. Nie jestem ogarnięta manią konsumpcji. Nigdy nie byłam fanką kupowania pamiątek i innych ,,dupereli’’ :P Nigdy nie przepadałam za bieganiem bez celu po centrach handlowych, oglądaniem i przymierzaniem nowych ubrań, które nie były mi potrzebne. Nie interesowały mnie też promocje, nie kupowałam pod wpływem impulsów.  Jeśli niczego nie potrzebowałam, po prostu nie wchodziłam do sklepu, uważając że to strata czasu i energii. Robienie zakupów jako remedium na stres nigdy mnie nie przekonywało.
  3.   Jedzenie. Nie jestem na diecie, ale nie cierpię nadmiaru pożywienia w mojej lodówce lub jeszcze gorzej - na moim talerzu. Zbyt duża ilość jedzenia odbiera mi radość z konsumowania. Wolę mieć mniej pożywienia na talerzu i delektować się nim, jedząc wolno, a później ewentualnie dołożyć sobie więcej niż się przejadać. Wolne jedzenie może być także okazją do praktykowania UWAŻNOŚCI (tzw. mindful eating), ale od razu muszę przestrzec - jest to znacznie trudniejsze niż się wydaje.
  4. Nadmiar informacji. ,,Śmieciowe jedzenie’’ szkodzi naszemu zdrowiu, podobnie jak ,,śmieciowe informacje’ szkodzą naszym umysłom. Nigdy nie byłam fanką telewizji, a telewizor byłby ostatnią rzeczą, jaką wyposażyłabym swoje mieszkanie. Telewizja dostarcza nam w większości jedynie pustych kalorii. Niestety wciąż nieustannie poddaję się bombardujacym mnie informacjom w Internecie, dlatego w moim przypadku nie obejdzie się bez dyscypliny. Postanowiłam ograniczyć czas poświęcony przeglądaniu stron internetowych do około godziny dziennie. (Z wyjątkiem kontaktowania się znajomymi,
    gdyż np. Facebook Messenger ostatnio znacznie wypiera pisanie smsów). A jeśli już o Facebooku mowa, usunęłam z niego wielu znajomych, z którymi i tak nie utrzymuję kontaktów, a 99 zaproszeń czeka na akceptację (i raczej się już nie doczeka).
  5. Nadmiar myśli. Koncepcja ,,mniej znaczy więcej'' dobrze komponuje się z filozofią MINDFULNESSJeśli uda mi się być uważną i obserwować swoje myśli, łatwiej jest mi ignorować te zbędne. Z resztą jak pisze Eric Weiner (,,Geografia szczęścia’’) podczas swojej podróży po Tajlandii: ,,Myślenie szczęścia nie daje’’ , a zwrot ,,nie myśl za wiele’’ należy podobno do typowych tajskich zwrotów. Może warto wziąć z nich przykład?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz