,, Uważność to nasza apteczka pierwszej pomocy, będąca zawsze pod ręką". (Henelopa Gunaratana ,,Vipassana w prostych słowach'')
Lata 2013-2014 były burzliwym latami mojego życia (niestety raczej w negatywnym słowa tego znaczeniu), pełnymi zmian, ale prawdopodobnie dzięki temu poznałam praktykę Mindfulness. Rok 2015 okazał się jeszcze bardziej stresujący. Wyjazd do innego kraju, nieustanne przeprowadzki, poszukiwanie pracy, nowi ludzie, nowy język itp. Chyba nie byłam na to gotowa, wydawało mi się, że jestem zbyt słaba. Czasem w chwilach załamania stosowałam EFT, poznałam też osobę praktykującą Uważność (co za zbieg okoliczności) i zawsze po spotkaniu z nią inaczej spostrzegałam moją sytuację. Zaczęłam spostrzegać życie jako film, interesujący film, obserwować moje emocje i zachowanie. I naprawdę mi to pomogło. Nie mogę powiedzieć, że Uważność rozwiązała moje problemy, ale śmiało mogę przyznać, że bardzo pomogła mi przetrwać, przyniosła spokój. Henelopa Gunaratana w swojej książce mówi: ,, Czegokolwiek doświadczamy, uważność to zwyczajnie akceptuje. To jest po prostu kolejne życiowe zdarzenie, kolejna rzecz, której należy być świadomym. Żadnej dumy, żadnego wstydu, nic osobistego nie wchodzi w grę - co jest, to jest". Wciąż medytuję, staram się praktykować Mindfulness i czasem nawet (choć rzadko) zdarza mi się doświadczać całkowitego ,, tu i teraz". I choć ta chwila trwa kilka sekund, jest doświadczeniem niezwykłym, wręcz nie do opisania.
Mój sposób na samorozwój:od nauki, hobby po samoterapię...
poniedziałek, 24 sierpnia 2015
wtorek, 14 października 2014
Moja medytacja - Vipassana
Medytacja nie jest łatwa. Wymaga czasu i wysiłku, a także wytrwałości,
zdecydowania i dyscypliny''. (Henelopa
Gunaratana ,,Vipassana w prostych słowach'')
Odkąd zainteresowałam się medytacją, przetestowałam wiele jej sposobów, ostatecznie decydując się na Vipassana. Jest ona często nazywana medytacją wglądu lub uważności. Wcześniej
najczęściej skupiałam się na dźwiękach otoczenia, ciszy i do tej pory zaczynam
od tego moją medytację.
Następnie
przechodzę do oddechu, przenosząc na niego moją koncentrację (to najtrudniejsze co może
być jak dla mnie) i obserwuję wszystko,co w tym momencie pojawia się w moim
umyśle czy ciele. Jest to czysta obserwacja.
Przedstawię w skrócie kilka najważniejszych
zasad medytacji Vipassana:
- Podczas medytacji skupiamy się na oddechu, który służy za kotwicę i wracamy do niego, gdy zauważymy rozproszenie. (Sam proces oddychania zachodzi tylko tu i teraz).
- Niczego nie oczekujemy, siedzimy i obserwujemy co się dzieje. Nie oczekujemy żadnych rezultatów.
- Jesteśmy cierpliwi. Działamy powoli, niczego nie przyspieszając.
- Akceptujemy wszystko, co się pojawi.
- Uważnie obserwujemy pojawiające się wyobrażenia zarówno te pozytywne jak i negatywne, ale ani nie trzymamy się ich kurczowo, ani nie odrzucamy.
Vipassana po prostu uczy nas jak być uważnym.
wtorek, 7 października 2014
Moja uważność cd.
,,Wszyscy
ludzie świata uwięzieni są w Jaskini swoich własnych umysłów. Jedynie ci
nieliczni wojownicy, którzy widzą światło, którzy potrafią wyrwać się na
wolność, porzucając wszystko inne, mogą śmiać się wdzięczności w nos’’(Dan Millman ,,Droga miłującego pokój wojownika)
Właśnie
minął tydzień od mojego eksperymentu z uważnością. Jak pisałam w poprzednim
wpisie, postanowiłam być uważna także przez kolejne dni. Za sukces mogę uznać
codzienną, poranną, 45-minutową medytację. Jednak mam wrażenie, że z moją uważnością z każdym
dniem jest coraz gorzej. Jak mam zatrzymać ten nieustanny kołowrotek myślowy? Co z tego, że zauważam myśli (choć to i
tak sukces), skoro robię to zbyt późno?
Myśli są silniejsze od wszystkiego innego, wciągają mnie niczym bagno, a gdy
się orientuję, jestem już przynajmniej w połowie zanurzona. Postanowiłam
poszukać rady w którejś z moich lektur na temat uważności i Henelopa Gunaratana
w ,,Vipassana w prostych słowach’’ trochę mnie uspokoił, pisząc że ,,W którymś punkcie tego procesu staniesz
nagle twarzą w twarz z szokującą prawdą, że jesteś kompletnie szalony. Twój
umysł to hałaśliwy dom wariatów na kółkach, toczący się chaotycznie na łeb na
szyję w dół, bez żadnej kontroli i bez nadziei. Nie ma sprawy. Nie jesteś
bardziej szalony niż wczoraj. Zawsze tak było, po prostu nigdy wcześniej tego
nie zauważyłeś. Nie jesteś bardziej szalony niż ludzie wokół ciebie. W
rzeczywistości jedyna różnica jest taka, że ty stawiłeś czoło tej sytuacji, a
oni nie. (…) Nie pozwól, żeby to odkrycie wytrąciło cię z równowagi. W
rzeczywistości jest to kamień milowy, znak prawdziwego postępu. Już sam fakt,
że spojrzałeś prawdzie w oczy, oznacza, że jesteś na dobrej drodze’’.
Z kolei Sokrates w ,,Drodze miłującego pokój wojownika'' zwrócił się do Dana słowami: ,,Zacząłeś Dan, świadomy proces
transformacji. Nie można go już cofnąć. Nie ma powrotu. Próba powrotu
zakończyłaby się szaleństwem. Teraz możesz tylko iść naprzód. Jesteś na to
skazany’’
wtorek, 30 września 2014
Dzień uważności. Podsumowanie eksperymentu.
,,Myślący umysł jest bardzo użytecznym i
potężnym narzędziem, ale jakże cię ogranicza, kiedy przejmuje władzę nad twoim życiem,
kiedy nie zdajesz sobie sprawy, że jest tylko drobnym aspektem świadomości,
którą jesteś’’ (Eckhart Tolle ,,Cisza przemawia’’)
Podczas
mojego ,,dnia uważności’’ nie byłam otoczona ciszą, ani pogrążona w medytacji. Wręcz przeciwnie. Było głośno, nie byłam sama,
a z głośników rozbrzmiewała muzyka.
Ku mojemu
zaskoczeniu, o uważności przypomniałam sobie od razu po przebudzeniu. Uśmiechnęłam
się do siebie, odczuwając jednocześnie lekkie przerażenie. Czyżby to był lęk?
Szybko wykonałam
w głowie plan na dzień związany z moją uważnością. Miałam pamiętać o tym, by:
- ignorować myśli
jakie się pojawią i nie utożsamiać się z nimi
- ignorować impulsy, które zmuszają mnie do wykonywania
czegoś w danym momencie
- nie oceniać niczego ani nikogo
- celebrować
posiłki, czyli tzw. mindful eating
Ktoś pewnie oburzyłby się, że zabrakło w moim
planie skupiania na oddechu czy właśnie medytacji. Nie miałam na to ani głowy, ani ochoty, a do tego warunków. Moim celem była obserwacja moich myśli. Nawet wyłączyłam MINDFULNESS
BELL , czyli dźwięk w telefonie, który próbował przypominać mi o uważności co
kilka minut (Czasem mu się to udawało, ale jak wiadomo, nasz mózg szybko się
przyzwyczaja, czyli dochodzi do tzw. habituacji).
Ale powróćmy
do mojego uważnego dnia. Poranek nie był trudny. Śniadanie zjadłam z pełną uwagą,
uświadamiając sobie tym samym, że wcale
nie przepadam za tym, co w tym momencie jem, a robię to tylko dlatego że
powinnam (oczywiście w moim mniemaniu). Następnie
zabrałam się za naukę angielskiego. W trakcie robienia powtórek na etutorze pojawił
się pierwszy impuls, nakazujący mi sprawdzić jakieś informacje w Internecie. Uległam
mu niemal automatycznie, jednak szybko rozpoznałam przyczynę i wróciłam do
nauki. W przypadku moich myśli było podobnie. Gdy tylko uświadamiałam sobie, że
znów owładnęły mój umysł, natychmiast kierowałam swoją uwagę na coś innego, na
to, co w danym momencie widziałam, czułam lub słyszałam. I nawet nie musiałam
tych myśli przelewać na kartkę… Najtrudniej było z tymi pozytywnymi, które jak
mi się wydawało, mogłyby na chwilę poprawić mój nastrój. Zdawałam sobie jednak
sprawę, że nie mogę lgnąć ani do przyjemnych, ani do nieprzyjemnych, ani nawet do
neutralnych stanów umysłu. Dziś musiałam sobie po prostu odpuścić. Co chwilę pojawiały się też myśli związane
z planowaniem kolejnego dnia.
Starałam się
być uważna niemal podczas każdej wykonywanej przeze mnie czynności. Każdy
posiłek był celebrowany, dzięki czemu zauważyłam, że wcale nie potrzebuję tylu
jedzenia (mimo, że nie muszę się odchudzać). Starałam się też nie osądzać
innych, a miałam ku temu tego dnia sporo okazji. I w tym momencie pomagał mi głęboki,
spokojny wdech.
Wytrwałam do końca. Czy jestem z siebie
dumna? Czy czuję zadowolenie i radość? Czy jestem spokojniejsza? Niestety, wcale
tak nie jest. Choć nie czuję się oczywiście gorzej niż wcześniej. Jednak mam wrażenie, że w tym momencie to
nawet nie ma znaczenia. Mimo, że starałam się nie dopuszczać do siebie
przygnębiających myśli, to jednak pozostając uważa, musiałam obserwować to, co się we mnie aktualnie pojawiało. Widziałam
smutek, żal, złość. Wszystko do czego codziennie lgnęłam lub od czego próbowałam
uciec. Nieustannie pojawiały się w moim
umyśle różne problemy do rozwiązania, jednak wiedziałam że nawyk ich
roztrząsania nie jest konieczny. Nie tego dnia. Teraz wystarczyło nie myśleć, a
obserwować. I faktycznie pojawiające się
we mnie uczucia w końcu ulegały osłabieniu.
Moim głównym
celem była na razie obserwacja kłopotliwych myśli. Myślę, że po części mi się
udało i jak najbardziej jestem za zarezerwowaniem sobie takiego jednego dnia w
tygodniu. Z drugiej strony, skoro w jakimś stopniu udało mi się zapanować nad
myślami teraz, to może warto skupić całą swoją uwagę na kolejne dni? Czy jest
to jednak możliwe?
,,W stanie uważności widzisz siebie
dokładnie takim, jakim jesteś. Widzisz swoje własne egoistyczne zachowanie.
Widzisz swoje własne cierpienie. I widzisz też jak sam je tworzysz. Widzisz,
jak ranisz innych. Przebijasz się przez warstwę kłamstw, które zwykle sobie
powtarzasz i widzisz to, co naprawdę jest. Uważność prowadzi do mądrości’’ (Henelopa Gunaratana ,,Medytacja Vipassana w prostych słowach'')
niedziela, 28 września 2014
Dzień uważności - ekperyment cz. 1
,,Myślenie jest przymusowe: nie można przestać myśleć,
tak przynajmniej się wydaje. Jest również niczym nałóg: nawet nie chcesz
przestać, przynajmniej do czasu, aż cierpienie spowodowane przez ten nieustanny
umysłowy szum nie stanie się nie do zniesienia. W stanie jawy nie korzystasz z
myśli, lecz myśl korzysta z ciebie''. (Eckhart Tolle ,,Czas
przebudzenia'' - wywiad)
Według Eckhart’a Tolle, gdy wpadamy w pułapkę cierpienia, nasza motywacja
do przebudzenia jest większa niż wtedy, kiedy otaczają nas przyjemności.
Strata często traktowana jest przez wielu ludzi jako utrata sensu życia.
Wszystko staje się bezsensowne i bez celu. Myślimy o przeszłości, o tym co utraciliśmy,
utożsamiając się z naszymi myślami i emocjami i jednocześnie stwarzając
fałszywe spostrzeganie siebie, które pochodzi z umysłu i jest uwarunkowane
właśnie przeszłością. Jak mówi Eckhart Tolle, ,,fałszywe ja nigdy nie jest
na dłużej szczęśliwe ani zaspokojone. Jego normalny stan charakteryzuje
niepokój, strach, niedowartościowanie i niespełnienie. Mówi, że szuka
szczęścia, a przy tym ciągle stwarza konflikty i nieszczęścia’’.
I ja akurat znalazłam się w takim punkcie mojego
życia. I mimo, że staram się praktykować MINDFULNESS, to myśli na temat przeszłości i
tego co utraciłam, nie dają mi spokoju. Tak naprawdę, to często celowo
pogłębiam się w tym depresyjnym śnie i wcale nie mam ochoty wrócić na ziemię.
Chcę myśleć o tamtych czasach, a także wyobrażać sobie pozytywną przyszłość,
albo i nie. A potem cierpię.
Jednak w pewnym momencie myśli te tak
zawładnęły moim umysłem i moje cierpienie sięgnęło zenitu. Stwierdziłam
że dłużej już tak nie mogę. Postanowiłam przelać je wszystkie na papier. Pisałam i pisałam, zapisując wszystko, co aktualnie przychodziło mi do głowy. Oczywiście jedną z myśli była myśl typu ,,od jutra będę uważna’’, ale sama wiem, że to wcale nie jest takie
łatwe. Nagle zadałam sobie pytanie. A gdybym tak mogła przez JEDEN DZIEŃ, tylko przez JEDEN DZIEŃ totalnie
ignorować moje myśli, gdy tylko sobie je uświadomię? Co by się wtedy stało? Chwilę
zawahałam się, poczułam nawet lekkie przerażenie (jak to, nie będę mogła już myśleć o tym i o tamtym?), a potem stwierdziłam: tak, to jest najodpowiedniejszy moment. I
mimo, że nie będę mieć tego dnia nawet warunków do medytacji, to jestem
zdecydowana.To będzie mój eksperyment.
piątek, 29 sierpnia 2014
Jak nauka języków obcych stała się moją pasją? (w końcu)
,,Mówi się, że
kto zna języki obce, widzi wyraźniej świat. Każdy język wyraża inny punkt
widzenia'' Alessandro D'Avenia
Zawsze zazdrościłam ludziom, którzy
pisali o swojej miłości do języków obcych. Z kolei ja zawsze
musiałam się motywować na każdy kroku, uczyłam się z konieczności i często
robiłam zbyt długie przerwy w nauce. Mój blog między innymi miał być motywacją
do nauki.
Jednak jakiś czas temu moje podejście
zaczęło się zmieniać. Pewnie nikogo nie zdziwi, że bardzo duże znaczenie miał
wyjazd za granicę. Przebywałam we francuskojęzycznych krajach, ale na początku
porozumiewałam się jedynie po angielsku. Z czasem stopniowo zaczęłam przyswajać
francuski, ale nie miałam tak naprawdę żadnych podstaw gramatycznych (uczyłam
się z ,,Blondynki na językach’’ Beaty Pawlikowskiej). Mój pobyt nie był długi,
więc nie nauczyłam się wiele, ale po powrocie zostałam odmieniona. O tym, że
znajomość angielskiego jest niezbędna wiedziałam od zawsze. Ale skoro nie
miałam okazji do jego używania, moja motywacja nie była tak wysoka. Teraz nie
mogę się więc oderwać od jego nauki. Z francuskim było gorzej, bo wcześniej ciężko
przychodziła mi jego nauka. Ale po powrocie do Polski po prostu zapałałam
miłością do tego jakże pięknego języka (pomogła mi też słynna metoda 20 pomysłów, czyli wypisanie minimum 20 zdań typu ,,dlaczego warto uczyć się języka francuskiego'').
A z jakich pomocy korzystam podczas
nauki?
Język angielski:
- etutor.pl
- słuchanie podcastów (moje ulubione:
earnenglish.britishcouncil.org)
- oglądanie filmików na youtube (np.
różnych angielskich konwersacji)
- interpals.net (czyli wirtualne znajomości z ludźmi z różnych zakątków świata)
Język francuski:
- Supermemo w wersji mobilnej
- ,,Blondynka na językach'' Beaty
Pawlikowskiej
Jakie rady dla innych?
Jeśli nie macie okazji do wyjazdu za granicę, spróbujcie znaleźć kogoś, z kim moglibyście porozmawiać w obcym języku, starajcie się chodzić do miejsc, do których uczęszczają obcokrajowcy. Ta druga opcja zawsze mi pomaga :-)
poniedziałek, 18 sierpnia 2014
W dążeniu do minimalizmu.
„Łatwiej jest luksusowo urządzić pokój przez usunięcie z niego mebli niż
przez ich wstawienie” – Francis Jourdain
Do minimalizmu ciągnęło
mnie już od dawna i nawet nie pamiętam jak i kiedy się to zaczęło. Nie wiedziałam jednak, że moje podejście do życia posiada
jakąś nazwę. Słowo ,,minimalizm’’ kojarzyło mi się głównie ze sztuką. Okazało
się jednak, że może wiązać się ze stylem życia i powstało już wiele blogów i
książek na jego temat.
W moim przypadku to nie
jest chęć podążania za modą, za jakimś nowym nurtem. To po prostu mój sposób bycia już od
dłuższego czasu, który wciąż ewoluuje.
W jaki sposób objawia się mój minimalizm?
- Wypchanym po brzegi szafom mówię Nie! W jednym z postów pisałam, żeby używać na co dzień swoich najlepszych rzeczy (czyt.TO CO NAJLEPSZE NA CO DZIEŃ, dlatego sukcesywnie pozbywam się większości ubrań, których nie noszę, w których nie czuję się do końca dobrze, które trzymam tylko z sentymentu lub które średnio mi się podobają. Pozbywam się też skłonności oszczędzania najlepszych rzeczy na później, gdyż ,,życie jest krótkie. Każdy dzień się liczy – po co go marnować, zakładając coś, co do Ciebie nie pasuje?’’ ( Jennifer L. Scott ,,,Lekcje Madame Chic’’). To samo dotyczy kosmetyków (olej kokosowy to w moim przypadku podstawa) oraz innych przedmiotów. Co jakiś czas dokonuję przeglądu i wyrzucam niepotrzebne drobiazgi (podobno gromadzenie wiąże się z lękiem?). Zdaję sobie sprawę, że zostawianie niektórych, nieużywanych rzeczy z nadzieją, że się kiedyś przydadzą nie zdaje egzaminu, gdyż najczęściej zapominamy o ich istnieniu w momencie gdy są one potrzebne. Najgorzej jest z książkami, ponieważ posiadam tylko te wartościowe. Jednak gdyby była możliwość, wymieniłabym je na wersję elektroniczną. Zawsze byłam dumna ze swojego internetowego porządku. Wszystkie strony w zakładkach miałam posegregowane tematycznie w foldery. Jednak tak naprawdę nigdy do nich nie zaglądałam. Postanowiłam więc usunąć większość (jakieś 85%) i wcale ich mi nie brakuje. Im mniej rzeczy posiadamy, tym bardziej je doceniamy. Chciałabym otaczać się przedmiotami, które sprawiają mi przyjemność, a nie przytłaczają. A według feng shui nagromadzone, nieużywane przedmioty tylko blokują naszą energię.
- Nie jestem ogarnięta manią konsumpcji. Nigdy nie byłam fanką kupowania pamiątek i innych ,,dupereli’’ :P Nigdy nie przepadałam za bieganiem bez celu po centrach handlowych, oglądaniem i przymierzaniem nowych ubrań, które nie były mi potrzebne. Nie interesowały mnie też promocje, nie kupowałam pod wpływem impulsów. Jeśli niczego nie potrzebowałam, po prostu nie wchodziłam do sklepu, uważając że to strata czasu i energii. Robienie zakupów jako remedium na stres nigdy mnie nie przekonywało.
- Jedzenie. Nie jestem na diecie, ale nie cierpię nadmiaru pożywienia w mojej lodówce lub jeszcze gorzej - na moim talerzu. Zbyt duża ilość jedzenia odbiera mi radość z konsumowania. Wolę mieć mniej pożywienia na talerzu i delektować się nim, jedząc wolno, a później ewentualnie dołożyć sobie więcej niż się przejadać. Wolne jedzenie może być także okazją do praktykowania UWAŻNOŚCI (tzw. mindful eating), ale od razu muszę przestrzec - jest to znacznie trudniejsze niż się wydaje.
- Nadmiar informacji. ,,Śmieciowe jedzenie’’ szkodzi naszemu zdrowiu, podobnie jak ,,śmieciowe informacje’ szkodzą naszym umysłom. Nigdy nie byłam fanką telewizji, a telewizor byłby ostatnią rzeczą, jaką wyposażyłabym swoje mieszkanie. Telewizja dostarcza nam w większości jedynie pustych kalorii. Niestety wciąż nieustannie poddaję się bombardujacym mnie informacjom w Internecie, dlatego w moim przypadku nie obejdzie się bez dyscypliny. Postanowiłam ograniczyć czas poświęcony przeglądaniu stron internetowych do około godziny dziennie. (Z
wyjątkiem kontaktowania się znajomymi,gdyż np. Facebook Messenger ostatnio znacznie wypiera pisanie smsów). A jeśli już o Facebooku mowa, usunęłam z niego wielu znajomych, z którymi i tak nie utrzymuję kontaktów, a 99 zaproszeń czeka na akceptację (i raczej się już nie doczeka).
- Nadmiar myśli. Koncepcja ,,mniej znaczy więcej'' dobrze komponuje się z filozofią MINDFULNESS. Jeśli uda mi się być uważną i obserwować swoje myśli, łatwiej jest mi ignorować te zbędne. Z resztą jak pisze Eric Weiner (,,Geografia szczęścia’’) podczas swojej podróży po Tajlandii: ,,Myślenie szczęścia nie daje’’ , a zwrot ,,nie myśl za wiele’’ należy podobno do typowych tajskich zwrotów. Może warto wziąć z nich przykład?
Subskrybuj:
Posty (Atom)